Roz. 3
Alex
Pewnie
nikt się nie spodziewał, że ja też będę pisał. Ale (tam, tam, tatam!) Alex
zaczął pisać dziennik. W sumie sam nie chciałem, ale pan Dic i dziewczyny mnie
namówili (czytaj: zmusili). To, hm, zaczynamy…
Shul’odie
zaprowadził nas do stajni, gdzie były najdziwniejsze konie, jakie w ŻYCIU
widziałem. Miały rogi (!) jak jelenie, ogony w kolorze tęczy (!!), normalnie
jeszcze im tylko skrzydeł brakowało.
- Ja na to nie wejdę – Oświadczyłem.
Ahri wskoczyła na konia z fioletową grzywą, a Zoe dosiadała klaczy z pomarańczową.
Kto zgadnie co mi zostało? No? Zgadza się, różowy! Shul przewrócił oczami i
zsiadł z czerwonego konia.
- Masz – Oddał mi wodze. Skinąłem
głową dziękując, po czym jednym susem znalazłem się w siodle. Zoe zamieniła się
końmi ze Shulem i ruszyliśmy.
Nie wiem ile jechaliśmy w ciszy,
którą przerywało tylko rytmiczne odgłosy końskiego marszu. Ahri i Zoe jechały z
tyłu, rozmawiając cicho.
- Shul, o co chodzi z tą wybraną? –
Zapytałem podjeżdżając do niego.
- Nie wolno mi z tobą rozmawiać –
Odparł elf. – Chyba, że z rozkazu wybranej.
- Ej! Ahri! Każ mu ze mną rozmawiać!
– Krzyknąłem.
- Shul, pogadaj z Aleksem! Pewnie
czuje się samotny!– Odkrzyknęła, po czym pokazałem jej środkowy palec, na co
ona wystawiła język. Ale to dziecinne…
- Uff, już mnie trochę męczą te
wieczne zakazy mojej rasy – Westchnął Shul. – O Co się pytałeś?
- O co chodzi z tym, że Ahri jest
Wybraną?
- Kiedyś do Xzyxz przybyła kobieta. Ileś-tam-razy-prababcia
Ahri. Tylko, że wtedy trwała tu wojna. Na początku był to tylko mała kłótnia,
tylko między nami i gorgnotami, ale potem przerodziło się to w prawdziwą wojnę,
kiedy dołączyły do nas inne rasy. Sabina, bo tak się owa kobieta nazywała, tak
jak wy szła lasem w stronę Wasne, gdy zaatakowały ją gorgnoty. Santander, mój
przodek uratował ją, a ona w ramach spłaty długu, odpowiedziała się po naszej
stronie. Santander natomiast przyrzekł, że on, i jego potomkowie będą oddawać
życie za jej ród. Podczas wojny, on i Sabina zostali wysłani na misję
zwiadowczą do Ściany Jaskiń, miejsca na terenie wroga. Poprzedni zwiadowca
wyczuł tam duże złoża magii, jednak sam bał się tam wejść. Zaprowadził ich do
Ściany, i wrócił, ale on jest mało istotny. Sabina i Santander weszli do jednej
z jaskiń, z której aż promieniowało magią. Dziewczyna kazała mu zostać, i sama
weszła do jaskini. – Shul zaczerpnął głośno powietrza i podjął opowieść. – Santander
czekał na nią cały dzień i noc. Kiedy zaczynało świtać, zlekceważył jej zakaz,
i martwiąc się o podopieczną, ale też przyjaciółkę, wszedł do jaskini. To, co
tam zobaczył przerosło jego oczekiwania. Sabina leżała bez życia na jakimś
ołtarzu, a wokół niej kręciła się postać w czarnej szacie. Santander bez
rozmysłu zaatakował ją, myśląc że złożyła w ofierze jego przyjaciółkę. Nie
wiedział, że atakuje Mrocznego Maga…
- Kto to Mroczny Mag? – Zapytałem
wchodząc mu z słowo. Spojrzał na mnie krzywo.
- W moim plemieniu uczą trzech
głównych zasad: Nie przerywać opowieści, szanować starszych i zachować pytania
na później. – Przyznaję, trochę się skuliłem pod wzrokiem elfa. Ale ten tylko
westchnął – Ale skoro już spytałeś… W Xzyxz są trzy rodzaje magii: Magia
Światła, Magia Mroku, i Magia Ognia. Każda Magia ma swoich… hmm… jakby to
nazwać… wyznawców? Tak, to dobre słowo. Każda Magia ma jedną rasę, która
posługuje się daną magią o wiele bieglej niż inne. Na przykład, Magią Światła,
zajmujemy się my, elfy. Magią Mroku władają Żywe Cienie, prastara rasa, której
od dawna nie widziano, ale wszyscy się ich boją. Magię Ognia czczą ludzie:
między innymi ci z Wasne. Nie każdy człowiek jest obdarowany, właściwie rzadko
się to zdarza. Magia Ognia jest najtrudniejszą do opanowania. Każda Magia
wybiera swojego triumfatora, kogoś, przez kogoś może przemawiać. Moc Magów jest
obrośnięta wręcz legendą. Mówią, że Mag Ognia jest w stanie sprawić, że cały
wielki Las Dusz stanie w ogniu, od którego wyparuje Jezioro Oko Węża. Mroczny
Mag może zgasić słońce, a Mag Światła, stworzyć coś z niczego. Nikt nie
wchodzi im w drogę. Mogę już kontynuować opowieść?
- Tak, jasne – Wzruszyłem ramionami.
Zaczynało się robić ciekawie, a ta moc magów jest zajebista.
- Na czym to ja…
- Santander zaatakował Mrocznego
Maga.
- Ach, no tak. Santander nie wiedział,
że atakuje Mrocznego Maga. Mag zaatakował go, i omal nie zabił. Zrobiłby to,
gdyby nie Sabina. Została ona bowiem obdarzona Magią Światła. Wstała z ołtarza
i stanęła w obronie przyjaciela, a ich moce zwarły się ze sobą. Walczyli przez
dziesięć dni i dziesięć nocy. Dołączyliśmy do nich jako wojownicy, toczyliśmy
jeszcze wiele bitew z gorgnotami. Dopiero Mag Ognia i ludzka armia przerwał
wojnę między nami, gdyż owa wojna zaczynała powoli niszczyć świat. Odgrodził
walczących murem ognia, aż do samego nieba. Gdyby nie on, świat przestał by
istnieć. – Zamilkł. Czekałem jakiś czas, aż podejmie opowieść. Ale on milczał,
patrzył tylko w dal. W końcu nie wytrzymałem.
- I co było dalej? – Mój koń szarpnął
łbem i zarżał donośnie. Dziewczyny podjechały obok mnie.
- Co było gdzie? – Zapytała Zoe
głaszcząc konia po szyi.
- Zapytałem Shula o co chodzi z
Wybraną. – Mruknąłem niechętnie, bo przerwały ekstra historię.
- O ekstra. Opowiedz. – Ahri
uśmiechnęła się.
- No, więc… Kiedyś do Xzyxz przybyła
kobieta… - Zaczął od nowa Shul.
- To była wielerazyprababcia Ahri,
miała na imię Sabina, zaatakowały ją gorgnoty, Santander, przodek Shula, ją
uratował, przysiągł jej chronić, byli na misji zwiadowczej, Sabina leżała na
ołtarzu, koło niej kręcił się Czarny Mag, Santander chciał ją uratować, mag
mało go nie zabił, Sabina się obudziła, uratowała Santandera, była wojna,
przerwał ją Mag Ognia. – Streściłem.
- Imponujące – Shul uniósł brwi. –
Pół godziny opowiadania w jednym zdaniu.
- Opowiadaj dalej – Jęknąłem.
- Ooo, Alex się zaciekawił –
Zaśmiała się Zoe. Zignorowałem ją, i popatrzyłem wyczekująco na elfa.
- Nie wiem co to ten Mroczny Mag i w
ogóle, ale potem popytamy, teraz posłuchajmy – Uśmiechnęła się Ahri i
podjechała na prawą stronę Shula, żeby lepiej słyszeć.
- Skończyłem na Magu Ognia, który
rozdzielił walczących. Jednak, Mroczny Mag przebił się przez zasłonę ognia, po
czym cisnął w niczego niespodziewającą się Sabinę. Był to śmiertelny cios.
Jednak, w ostatnich chwilach życia, rzuciła klątwę. Brzmiała ona: Gdy za tysiąc lat na moim miejscu stanie
moja córka, nie waż się popełnić tego samego błędu. Jeśli to zrobisz, umrzesz.
Strzeż się, albowiem twoja magia obróci się przeciwko tobie, a Syn Ognia
zniszczy twą duszę. Może wtedy Xzyxz zazna spokoju. Od tamtej pory Mag
Mroku żył w ciągłym strachu przed Jej przybyciem. Aż w końcu, porzucił strach,
gdyż odnalazł to, czego szukał. Zaklęcie, które uczyni go nieśmiertelnym. I tak
to się zaczęło. Mag wiedział, że termin tysiąca lat się zbliża, więc rozpoczął
wojnę. Myślał, że jeśli oszuka przeznaczenie, mrok zatriumfuję nad Światłem i Xzyxz
pogrąży się w chaosie.
- To koniec? A gdzie happy end? –
Zdziwiła się Zoe.
- Nie ma happy endu, bo to nie
koniec historii. To wszystko przed nami. - Skwitował Shul pośpieszył konia. Ja
odjechałem trochę do tyłu, a on opowiadał Ahri i Zoe historię od początku. Mniej-więcej
tak wyglądała nasza podróż do Wasne.
________________________________________________________________________________
Wybaczcie, że tak krótko, ale zupełnie mi nie idzie pisanie "oczami" Aleksa. Zwyczajnie nie rozumiem facetów... znacie jakieś książki, które są prowadzone pamiętnikiem z perspektywy nastolatka? Coś w stylu Percy Jackson?