Muzyka

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Roz. 3



 Roz. 3

Alex

          
            Pewnie nikt się nie spodziewał, że ja też będę pisał. Ale (tam, tam, tatam!) Alex zaczął pisać dziennik. W sumie sam nie chciałem, ale pan Dic i dziewczyny mnie namówili (czytaj: zmusili). To, hm, zaczynamy…

            Shul’odie zaprowadził nas do stajni, gdzie były najdziwniejsze konie, jakie w ŻYCIU widziałem. Miały rogi (!) jak jelenie, ogony w kolorze tęczy (!!), normalnie jeszcze im tylko skrzydeł brakowało.
            - Ja na to nie wejdę – Oświadczyłem. Ahri wskoczyła na konia z fioletową grzywą, a Zoe dosiadała klaczy z pomarańczową. Kto zgadnie co mi zostało? No? Zgadza się, różowy! Shul przewrócił oczami i zsiadł z czerwonego konia.
            - Masz – Oddał mi wodze. Skinąłem głową dziękując, po czym jednym susem znalazłem się w siodle. Zoe zamieniła się końmi ze Shulem i ruszyliśmy.
            Nie wiem ile jechaliśmy w ciszy, którą przerywało tylko rytmiczne odgłosy końskiego marszu. Ahri i Zoe jechały z tyłu, rozmawiając cicho.
            - Shul, o co chodzi z tą wybraną? – Zapytałem podjeżdżając do niego.
            - Nie wolno mi z tobą rozmawiać – Odparł elf. – Chyba, że z rozkazu wybranej.
            - Ej! Ahri! Każ mu ze mną rozmawiać! – Krzyknąłem.
            - Shul, pogadaj z Aleksem! Pewnie czuje się samotny!– Odkrzyknęła, po czym pokazałem jej środkowy palec, na co ona wystawiła język. Ale to dziecinne…
            - Uff, już mnie trochę męczą te wieczne zakazy mojej rasy – Westchnął Shul. – O Co się pytałeś?
            - O co chodzi z tym, że Ahri jest Wybraną?
            - Kiedyś do Xzyxz przybyła kobieta. Ileś-tam-razy-prababcia Ahri. Tylko, że wtedy trwała tu wojna. Na początku był to tylko mała kłótnia, tylko między nami i gorgnotami, ale potem przerodziło się to w prawdziwą wojnę, kiedy dołączyły do nas inne rasy. Sabina, bo tak się owa kobieta nazywała, tak jak wy szła lasem w stronę Wasne, gdy zaatakowały ją gorgnoty. Santander, mój przodek uratował ją, a ona w ramach spłaty długu, odpowiedziała się po naszej stronie. Santander natomiast przyrzekł, że on, i jego potomkowie będą oddawać życie za jej ród. Podczas wojny, on i Sabina zostali wysłani na misję zwiadowczą do Ściany Jaskiń, miejsca na terenie wroga. Poprzedni zwiadowca wyczuł tam duże złoża magii, jednak sam bał się tam wejść. Zaprowadził ich do Ściany, i wrócił, ale on jest mało istotny. Sabina i Santander weszli do jednej z jaskiń, z której aż promieniowało magią. Dziewczyna kazała mu zostać, i sama weszła do jaskini. – Shul zaczerpnął głośno powietrza i podjął opowieść. – Santander czekał na nią cały dzień i noc. Kiedy zaczynało świtać, zlekceważył jej zakaz, i martwiąc się o podopieczną, ale też przyjaciółkę, wszedł do jaskini. To, co tam zobaczył przerosło jego oczekiwania. Sabina leżała bez życia na jakimś ołtarzu, a wokół niej kręciła się postać w czarnej szacie. Santander bez rozmysłu zaatakował ją, myśląc że złożyła w ofierze jego przyjaciółkę. Nie wiedział, że atakuje Mrocznego Maga…
            - Kto to Mroczny Mag? – Zapytałem wchodząc mu z słowo. Spojrzał na mnie krzywo.
            - W moim plemieniu uczą trzech głównych zasad: Nie przerywać opowieści, szanować starszych i zachować pytania na później. – Przyznaję, trochę się skuliłem pod wzrokiem elfa. Ale ten tylko westchnął – Ale skoro już spytałeś… W Xzyxz są trzy rodzaje magii: Magia Światła, Magia Mroku, i Magia Ognia. Każda Magia ma swoich… hmm… jakby to nazwać… wyznawców? Tak, to dobre słowo. Każda Magia ma jedną rasę, która posługuje się daną magią o wiele bieglej niż inne. Na przykład, Magią Światła, zajmujemy się my, elfy. Magią Mroku władają Żywe Cienie, prastara rasa, której od dawna nie widziano, ale wszyscy się ich boją. Magię Ognia czczą ludzie: między innymi ci z Wasne. Nie każdy człowiek jest obdarowany, właściwie rzadko się to zdarza. Magia Ognia jest najtrudniejszą do opanowania. Każda Magia wybiera swojego triumfatora, kogoś, przez kogoś może przemawiać. Moc Magów jest obrośnięta wręcz legendą. Mówią, że Mag Ognia jest w stanie sprawić, że cały wielki Las Dusz stanie w ogniu, od którego wyparuje Jezioro Oko Węża. Mroczny Mag może zgasić słońce, a Mag Światła, stworzyć coś z niczego. Nikt nie wchodzi im w drogę. Mogę już kontynuować opowieść?
            - Tak, jasne – Wzruszyłem ramionami. Zaczynało się robić ciekawie, a ta moc magów jest zajebista.
            - Na czym to ja…
            - Santander zaatakował Mrocznego Maga.
            - Ach, no tak. Santander nie wiedział, że atakuje Mrocznego Maga. Mag zaatakował go, i omal nie zabił. Zrobiłby to, gdyby nie Sabina. Została ona bowiem obdarzona Magią Światła. Wstała z ołtarza i stanęła w obronie przyjaciela, a ich moce zwarły się ze sobą. Walczyli przez dziesięć dni i dziesięć nocy. Dołączyliśmy do nich jako wojownicy, toczyliśmy jeszcze wiele bitew z gorgnotami. Dopiero Mag Ognia i ludzka armia przerwał wojnę między nami, gdyż owa wojna zaczynała powoli niszczyć świat. Odgrodził walczących murem ognia, aż do samego nieba. Gdyby nie on, świat przestał by istnieć. – Zamilkł. Czekałem jakiś czas, aż podejmie opowieść. Ale on milczał, patrzył tylko w dal. W końcu nie wytrzymałem.
            - I co było dalej? – Mój koń szarpnął łbem i zarżał donośnie. Dziewczyny podjechały obok mnie.
            - Co było gdzie? – Zapytała Zoe głaszcząc konia po szyi.
            - Zapytałem Shula o co chodzi z Wybraną. – Mruknąłem niechętnie, bo przerwały ekstra historię.
            - O ekstra. Opowiedz. – Ahri uśmiechnęła się.
            - No, więc… Kiedyś do Xzyxz przybyła kobieta… - Zaczął od nowa Shul.
            - To była wielerazyprababcia Ahri, miała na imię Sabina, zaatakowały ją gorgnoty, Santander, przodek Shula, ją uratował, przysiągł jej chronić, byli na misji zwiadowczej, Sabina leżała na ołtarzu, koło niej kręcił się Czarny Mag, Santander chciał ją uratować, mag mało go nie zabił, Sabina się obudziła, uratowała Santandera, była wojna, przerwał ją Mag Ognia. – Streściłem.
            - Imponujące – Shul uniósł brwi. – Pół godziny opowiadania w jednym zdaniu.
            - Opowiadaj dalej – Jęknąłem.
            - Ooo, Alex się zaciekawił – Zaśmiała się Zoe. Zignorowałem ją, i popatrzyłem wyczekująco na elfa.
            - Nie wiem co to ten Mroczny Mag i w ogóle, ale potem popytamy, teraz posłuchajmy – Uśmiechnęła się Ahri i podjechała na prawą stronę Shula, żeby lepiej słyszeć.
            - Skończyłem na Magu Ognia, który rozdzielił walczących. Jednak, Mroczny Mag przebił się przez zasłonę ognia, po czym cisnął w niczego niespodziewającą się Sabinę. Był to śmiertelny cios. Jednak, w ostatnich chwilach życia, rzuciła klątwę. Brzmiała ona: Gdy za tysiąc lat na moim miejscu stanie moja córka, nie waż się popełnić tego samego błędu. Jeśli to zrobisz, umrzesz. Strzeż się, albowiem twoja magia obróci się przeciwko tobie, a Syn Ognia zniszczy twą duszę. Może wtedy Xzyxz zazna spokoju. Od tamtej pory Mag Mroku żył w ciągłym strachu przed Jej przybyciem. Aż w końcu, porzucił strach, gdyż odnalazł to, czego szukał. Zaklęcie, które uczyni go nieśmiertelnym. I tak to się zaczęło. Mag wiedział, że termin tysiąca lat się zbliża, więc rozpoczął wojnę. Myślał, że jeśli oszuka przeznaczenie, mrok zatriumfuję nad Światłem i Xzyxz pogrąży się w chaosie.
            - To koniec? A gdzie happy end? – Zdziwiła się Zoe.
            - Nie ma happy endu, bo to nie koniec historii. To wszystko przed nami. - Skwitował Shul pośpieszył konia. Ja odjechałem trochę do tyłu, a on opowiadał Ahri i Zoe historię od początku. Mniej-więcej tak wyglądała nasza podróż do Wasne.

________________________________________________________________________________

Wybaczcie, że tak krótko, ale zupełnie mi nie idzie pisanie "oczami" Aleksa. Zwyczajnie nie rozumiem facetów... znacie jakieś książki, które są prowadzone pamiętnikiem z perspektywy nastolatka? Coś w stylu Percy Jackson?